Naogladalam sie tych wszystkich pieknych rzeczy na Waszych blogach, a gdy kupilam kilka ksiazek z serii Tilda, bylo juz po mnie.. Oryginalne pomysly, cudne materialy, do tego te gotowe wykroje.. Nie bylo wyjscia - zdecydowalam, ze musze sprobowac swoich sil;) Wkoncu, chciec, to moc.. :)
W zwiazku z tym, ze u mnie sto pomyslow na minute, to normalka, i czasami konczy sie niestety tylko na pomysle.. :) nie bylo mowy o zakupie maszyny z gornej polki.. Poczytalam troche na forach, sprawdzilam kilka blogow odnosnie recenzji, i tak oto ta zolto-niebieska maszyna znalazla sie w moim posiadaniu:)
Nigdy wczesniej nie szylam, ani nie mialam tez innej maszyny, wiec ciezko jest mi porownywac, ale poki co, jestem naprawde zadowolona.. ;)
Pierwszego dnia uszylam kilka woreczkow, serduszka i kwiatek z wykrojow Tildy, a dzis poduszke;) Mysle, ze jak na moje poczatki, to moze byc:) Strasznie dlugo mi schodzi z mierzeniem, wykrajaniem itd, ale mam nadzieje, ze z czasem bedzie lepiej;)
Marzy mi sie jakis cudny Tildowy krolik albo aniol, ale to raczej nie szybko.. musze najpierw pocwiczyc na latwiejszych rzeczach... ;)
Nie moge w tym miejscu nie wspomniec o moim M, bez ktorego tak naprawde nie kupilabym maszyny.. i na pewno nie zaczelabym szyc.. Poki co, to on zaklada mi nici, i naprawia.. jak cos jest nie tak.. :)
Pewnie nie musze dodawac, ze on tez nigdy wczesjniej nie szyl, ale (na szczescie) jest za pan brat z wszelkiego rodzaju instrukcjami.. czego nie mozna powiedziec o mnie... :)

Pozdrawiam Was wiosennie;) i zycze udanego tygodnia
Patrycja